Nuda, przeciętność i trochę historii - recenzja Kozaków 3
Kozacy 3 to kontynuacja serii RTS'ów,
z których ostatnia część – Kozacy 2: Wojny Napoleońskie -
miała swoją premierę w 2005 roku. Miałem przyjemność w nią
pograć, gdy byłem jeszcze totalnym dzieciakiem. Swoją drogą była
to chyba pierwsza strategia, w jaką grałem. Dażę ją więc
sentymentem i wspominam bardzo dobrze, choć z jej mechaniki nie
pamiętam prawie nic. Trzecia część miała swoją premierę 20
września. Nie zastanawiając się długo, po otrzymaniu
nostalgicznego kopa, kupiłem ją parę dni później. Jak
najszybciej pobrałem ją na swojego Steama i włączyłem, by
przekonać się, czy Kozacy 3 spodobają mi się tak bardzo, jak
według moich wspomnień podobała mi się dwójka.
Przeglądając menu główne oraz
dostępne kampanie uderzyło mnie, jaki nacisk postawiono na
historyczny aspekt tej produkcji. Każda misja opisana jest w
kontekście ówczesnych wydarzeń w Europie. Czytamy o wielkich i
małych konfliktach wśród zachodnich mocarstw, o europejskich
sojuszach, dynastii Habsburgów, a przede wszystkim o tureckich
najazdach, z których chyba najbardziej znanym był ten dokonany
przez Kara Mustafę, który zakończył się bitwą pod Wiedniem.
Po pierwszych paru godzinach
poświęconych kampanii miałem bardzo mieszane uczucia.
Grafika i soundtrack
Gra prezentuje się całkiem ładnie
pod względem wizualnym. Widać, że nie jest to produkcja AAA, ale
nie mamy ochoty włożyć sobie widelca do oczu podczas rozgrywki.
Podobnie ma się sprawa ścieżki dźwiękowej. Nie robi ona
specjalnie dużego wrażenia. Stara się wpisać w historyczny
klimat, co czuć przede wszystkim grając jednym ze wschodnich
państw, takim jak Rosja czy Ukraina. Mimo to, czuję dosyć mocny
niedosyt. Tego soundtracku ostatecznie w ogóle się nie zauważa,
staje się on całkowicie neutralny. Można go wyłączyć, a i tak
nie odczuje się wielkiej różnicy, co jest strasznie smutne.
Bitwy
W Kozakach można doprowadzić do
ogromnych starć, w których jednocześnie mogą brać udział
tysiące jednostek, dziesiątki różnego rodzaju dział oraz statki.
Robi to niemałe wrażenie, szczególnie, że efekty wybuchów i
zniszczeń zostały bardzo ładnie wykonane. Chcę tu również
powiedzieć o jednej rzeczy, która cholernie mi się spodobała i
która podnosi nieco poziom realizmu rozgrywki, a której nie
uświadczyłem w żadnym innym RTS'ie. Otóż w trakcie
bombardowania, odłamki budynków odlatują na wiele metrów i przy
okazji ranią pobliskie jednostki! Boże, jaki fajny i prosty pomysł,
a jednocześnie dający ogromną frajdę i bardzo mocno zmieniający
oblicza bitew i oblężeń, bo dzięki niemu niszczenie wrogich
fortyfikacji nie tylko załamuje gospodarkę przeciwnika, ale także
osłabia go w bardziej fizyczny sposób.
Starcia więc potrafią być naprawdę
widowiskowe, o ile spełniony jest jeden warunek – naszą armię podzielimy na oddziały, które wraz z działami i statkami ładnie
rozmieścimy na mapie. W innym przypadku bitwa będzie wyglądała
dość śmiesznie. Chodzi mi przede wszystkim o to, że jednostki
walczące wręcz, czyli np. pikinierzy czy konnica, po otrzymaniu
rozkazu ataku, zbijają się w idiotycznie wyglądająca kupę.
Wyobraźcie sobie, albo nawet nie musicie, bo pewnie zamieszczę
screenshot tego, jak to wygląda, ponad setkę uzbrojonych konnych,
którzy atakując, zajmują obszar głazu.
Na obrazku znajduje się ponad 400 żołnierzy.
Last but not least, ekonomia.
W zasadzie powinienem o niej mówić
już na początku, bo jest to chyba najważniejszy aspekt większości
RTS'ów. W Kozakach istnieje sześć surowców: drewno, żywność,
kamień, złoto, żelazo oraz węgiel. Oprócz tego mamy licznik
populacji, którego limit powiększamy budując domostwa. Czyli
standard, można by rzec. I równie standardowy jest cały rozwój
gospodarki. Wybija się jedynie dość obszerna ilość technologii,
które po wynalezieniu mogą na przykład usprawniać pozyskiwanie
niektórych surowców, umożliwiać tworzenie nowszych statków, czy
odkryć całą mapę dzięki latającemu balonowi. Specjalnym
ulepszeniem jest przejście do XVIII, które dostępne jest tylko dla
niektórych nacji. Pozwala ono na stworzenie nowszego rodzaju koszar,
a co za tym idzie, rekrutację nowoczesnych jednostek.
Po ukończeniu kampanii i spędzeniu
parunastu godzin grając w customowe gry oraz trochę na multi, moja
opinia nie uległa zmianie. No, może jedynie byłem o wiele bardziej
znudzony.
Kozacy 3 to bowiem produkcja na maksa
powtarzalna i monotonna. Gra oddaje w nasze ręce dwanaście nacji.
Problem w tym, że największe różnice, jakie je dzielą, to brak
żołnierzy z bronią palną czy brak możliwości przejścia do
XVIII wieku (obie te cechy występują w krajach muzułmańskich oraz
Europy Wschodniej). Reszta to czysta kosmetyka. Różne nazwy oraz
tekstury poszczególnych jednostek mają dawać efekt unikatowości
armii każdego państwa. To samo dotyczy budynków. Ba, jest nawet
gorzej. One są po prostu identyczne. Jedyne odmienności je
charakteryzujące to wielkość oraz w przypadku Algierii i Turków,
nazwa. Naprawdę unikalne jednostki (np. Husaria, łucznicy) można
wyliczyć na palcach jednej dłoni, reszta to kalki zbudowane na tym
samym schemacie.
Mimo to, testowanie kolejnych nacji
nie jest nudne. Potrafi ono sprawiać frajdę, z tym że ostatecznie
po paru rozgrywkach tym samym państwem, mamy go serdecznie dość.
Trzeba jednak leciutko usprawiedliwić producentów tym, że trzymali
się realiów historycznych, więc nie mogli stworzyć tak
różnorodnych ras, jakich doświadczymy w Warcrafcie czy Dawn of
War.
Grając, doświadczyłem wielu bugów
czy mniejszych lub większych niedoróbek oraz głupich zachowań AI.
Przykłady? Proszę bardzo. Dwa statki, którym kazałem gdzieś
popłynąć, po paru sekundach się zatrzymały. Na swojej drodze
napotkały mój zakotwiczony prom i nie umiały go opłynąć, więc
co chwilę się w niego wbijały. Na całe szczęście nie mogły go
uszkodzić. Natrafiłem również na dwa bardzo irytujące bugi. W
pierwszym przypadku bardzo szybko zaczął mi znikać... kamień, w
wyniku czego musiałem przerwać rozgrywkę, bo nie było
sposobu, bym ten surowiec zyskał. W drugim rozgrywka nie mogła się
zakończyć, bo moja ostatnia jednostka zaklinowała się w ruinach
budynku. Wyglądało na to, że była ona akurat szkolona i zaczęła
wychodzić z koszar w momencie, gdy te zostały zniszczone. W efekcie
stała się nieśmiertelna, nie dało się jej namierzyć, kazać jej
się przemieścić ani nawet zastrzelić. Oprócz tego zauważyłem
jakąś drobną niedoróbkę tłumaczenia, ale trudno nazwać to w
ogóle minusem (poza tym to raczej wina polskiego wydawcy), a wiele
razy zdarzyły mi się mniejsze lub większe błędy nie wpływające
za bardzo na mechanikę rozgrywki, jak np. armia przechodząca pod mostem,
zamiast po nim, czy statek płynący plaży.
Zakup Kozaków 3 muszę więc niestety
odradzić. Przyjemnie wyglądająca grafika, marka bardzo lubiana i
szanowana w pewnym konkretnym gronie oraz specyficzny klimat
historyczny ustępują zalewowi powtarzalności, monotonii i
przeciętności na prawie każdej innej płaszczyźnie rozgrywki.
Przykre, ale podejrzewam, że z grą dojdę do maksymalnie 20 godzin
i już do niej w najbliższym czasie nie wrócę. 5/10
Nuda, przeciętność i trochę historii - recenzja Kozaków 3
Reviewed by Sew
on
11:25
Rating:
Post a Comment